Znaleziono 0 artykułów
07.09.2023

„Infamia”: Walka o tożsamość

07.09.2023
Zofia Jastrzębska jako Gita z „Infamii” (Fot. materiały prasowe)

Serial „Infamia” na platformie Netflix, stworzony przez Annę Maliszewską, opowiada o nastoletniej Romce, która mierzy się nie tylko z dyskryminacją ze strony Polaków, lecz także z własną rodziną. Gita buntuje się, eksperymentuje, poszukuje siebie. Ale jest jej trudniej niż polskim rówieśniczkom, bo podlega surowszym zasadom.

Twórczyni serialu „Infamia” Anna Maliszewska z podziwu godną wrażliwością przygląda się portretowanym przez siebie dzieciakom. W filmie „Tata”, który trafił na ekrany w rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie, opowiedziała o małej Polce Miśce i Ukraince Lence, którymi opiekuje się tata tej pierwszej, kierowca tira, Michał. Przyjaciółki bliskie sobie jak siostry nie zostały sprowadzone do roli słodkich symboli ponadnarodowego pojednania. Dziewczynkom dano prawo do bycia chwalipiętami, trzpiotkami, zazdrośnicami. 

Zofia Jastrzębska jako Gita z „Infamii” (Fot. materiały prasowe)

„Infamia” to serial o dorastaniu z romską kulturą w tle 

Zofia Jastrzębska jako Gita z „Infamii” (Fot. materiały prasowe)

O trochę starszych dzieciach Maliszewska nakręciła serial „Infamia” dla Netfliksa. Nastoletnia Gita (zjawiskowa Zofia Jastrzębska z „Warszawianki” i „Dziewczyny i kosmonauty” w pierwszej głównej roli) wychowuje się w romskiej rodzinie. Mieszka w Walii z surową mamą Violą (Magdalena Czerwińska), pobłażliwym ojcem (Sebastian Łach) i młodszym rodzeństwem. Ma jeszcze starszą siostrę Melisę, ale o niej się nie mówi, bo wybrała inne życie – poślubiła Polaka, urodziła dwoje dzieci. A przecież przykładna Romka powinna wyjść za mąż za kogoś, kogo wybiorą jej rodzice. Gita nie wie jeszcze, że zasady Romanipenu, niepisanego kodeksu postępowania, ograniczą także jej wolność. 

Gdy dorośli podejmą decyzję o powrocie do Polski – nie zdradzając jednak prawdziwego powodu przeprowadzki – dziewczyna będzie musiała pożegnać przyjaciół, rzucić szkołę, zmienić otoczenie. Trafi do prowincjonalnej Białej Góry na Dolnym Śląsku, gdzie krewnych marnotrawnych przyjmuje do domu wuj Stefan (Artur Dziurman). Pod jego dachem panują jego reguły. Cud, że Gita może kontynuować edukację, większość jej rówieśniczek nie ma tego szczęścia, bo zgodę na zdobywanie wykształcenia przez córkę musi wyrazić ojciec. 

W posiadłości, pełnej babć i cioć, blichtru i barw, szemranych interesów i hucznych imprez, źle widziane będą podarte szorty Gity, jej niewyparzony język i jej rap. Bo nastolatka marzy o karierze muzycznej, a nabrzmiałe nastoletnie emocje wyraża poprzez rymy. Miłość do dźwięków połączy ją z Tagarem (Kamil Piotrowski), który nieuchronnie będzie ściągać na nią tytułową infamię – hańbę dla dziewczyny skalanej przed ślubem. Ale zanim Gita ogoli głowę – to nie spoiler, bo scenę zapowiada otwarcie serialu – na znak ostatecznego buntu, a jednocześnie symbolicznego samookaleczenia, spróbuje poszerzyć ramy swojej rzeczywistości, a przede wszystkim odnaleźć własną tożsamość. A nie jest to łatwe, bo świat Gity został zbudowany na sprzecznościach. 

Zofia Jastrzębska jako Gita z „Infamii” (Fot. materiały prasowe)

Opowieść z motywami nawiązującymi do „Sex Education”

Przyjaciele z Walii namawiają ją, żeby pozostała sobą za wszelką cenę, tłumacząc, że przecież w brytyjskim tyglu kulturowym każdy jest inny. – Ja nie wstydzę się być sobą – mówi transpłciowy kumpel Gity, gdy ta prosi, by przed polskimi znajomymi ściemniać, że pochodzi z Brazylii. Bo przecież Białej Górze daleko do Wielkiej Brytanii. Tu nikt nie chce zadawać się z „Cyganką”. W szkole każą jej bardziej przykładać się do lekcji polskiego, zapominając, że włada angielskim jak native speakerka, więc chce zdawać maturę międzynarodową. A w miasteczku kojarzą ją z tym, co najgorsze – brudem, biedą, złodziejstwem. Tożsamość Gity ulega więc rozczłonkowaniu – w domu dla świętego spokoju wkłada długą spódnicę i śpiewa tradycyjne pieśni, w szkole stara się być taka jak prowincjonalne dzieciaki, aspirujące do wielkomiejskich hipsterów, a wśród Walijczyków zgrywa wyzwoloną feministkę, świadomą swoich korzeni. Jedyną prawdziwą przestrzenią wolności, w której może być sobą w stu procentach, pozostaje muzyka. Dlatego też „Infamię” można traktować jak serial coming of age z elementami musicalu. Ale to konwencja young adult pozostaje tutaj w centrum, podobnie jak w równie udanym „#BringBackAlice”, produkcji HBO Max. Bo chociaż Gita mierzy się z wieloma wyzwaniami, obcymi przeciętnej nastolatce, w gruncie rzeczy walczy o to samo – miłość, niezależność, wolność. Takie odczytanie pozwala uniknąć ryzyka, które wiązałoby się z interpretacją „Infamii” w kluczu dramatu społecznego. Jeśli miałby należeć do tej kategorii, serial musiałby zniuansować przekaz. Tak jak w „#Bring BackAlice” twórcy świadomie odwoływali się do „Plotkary” czy „Szkoły dla elity”, w „Infamii” pobrzmiewają echa „Sex Education” czy hiszpańskich produkcji, popularnych na platformie Netflix. Scenariusza nie napisał jednak algorytm, a żywy człowiek, świadomy, jak skomplikowane tło rysuje się za wirującymi w tańcu kwiecistymi spódnicami.

„Infamia” (Fot. materiały prasowe)

„Infamia” stara się bez lukru pokazać życie polskich Romów

Jak pokazać inność, by jednocześnie celebrować ją taką, jaka jest, a przy tym oswajać z nią tych, którzy jeszcze jej nie rozumieją? Dyskusja o uchodźcach toczy się w Polsce nie tylko w gorącym okresie przedwyborczym. Kryzys na granicy polsko-białoruskiej trwa. Ale ci, którym wydaje się, że Polska jest i powinna pozostać homogeniczna, zapominają, że żyjemy obok wielu grup etnicznych. Według różnych szacunków Romów jest u nas nawet 30 tysięcy. Jak pokazują twórcy „Infamii”, tworzą oni coś na kształt alternatywnej rzeczywistości, w której można wydać niepełnoletnią córkę za mąż, by spłacić długi. – Czy to jest w ogóle zgodne z Konstytucją? – pyta nowa przyjaciółka Gity, wychowana w katolicyzmie, którego ramy co i rusz nagina, zgodnie z własnymi potrzebami. Gicie nie jest tak łatwo – o jej życiu naprawdę w pełni decydują rodzice. Dopóki oni się nie złamią, jej los jest przesądzony. 

Scenarzyści „Infamii” kreślą więc ambiwalentny obraz romskiej społeczności – z jednej strony zdarza im się otrzeć o egzotyzację – trudno nie zachwycić się kwiatami we włosach i złotymi kolczykami, które Gita nosi do szkoły, by pokazać swoje dziedzictwo. Z drugiej zadają pytanie, w jaki sposób żyć pod jednym dachem z klanem, społecznością, wspólnotą, która nie przestrzega takich samych praw jak my. Trudno się dziwić, że Gita się miota – od dumy po wstyd związanych z jej korzeniami i z powrotem. „Infamia” widzom też nie daje łatwej odpowiedzi na pytanie, jak ma się w XXI wieku relatywizm kulturowy.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij